Haruki Murakami, „Podziemie – największy zamach w Tokio”

Haruki Murakami, „Podziemie – największy zamach w Tokio”

W 1995 roku w tokijskim metrze, członkowie sekty Ōmu Shinrikyō dokonali zamachu gazowego na cywili. Rozpylili gaz bojowy – sarin wśród niczego niepodejrzewających podróżnych w trzech wagonach różnych kolei. W wyniku tych działań dwanaście osób zmarło, kilka tysięcy zostało podtrutych. Jak do tego doszło? Na to pytanie oraz wiele innych próbuje odpowiedzieć Haruki Murakami w swoim reportażu „Podziemie – największy zamach w Tokio”.

Książka składa się z dwóch części, w pierwszej autor udziela głosu kilkudziesięciu ocalałym. Pracownicy kolei, ludzie jadący do pracy, wreszcie lekarze; obcy, złączeni losami wspólnej tragedii, o której opowiadają, by świat mógł zrozumieć, co widzieli, co czuli i co wtedy myśleli. Kiedy czytelnik ma już mniej więcej ogląd całej sytuacji, wie, jak wyglądał ten dzień w tokijskim metrze, wie, jak tragiczny był w skutkach, przechodzimy do drugiej części książki, gdzie Murakami oddaje głos… członkom sekty Ōmu. Z tych relacji dowiadujemy się, jak sekta funkcjonowała, jak werbowała nowych członków oraz jakie cele przyświecały ludziom, którzy porzucali dotychczasowe życie na rzecz służbie guru.

Duchowym przywódcą organizacji Ōmu Shinrikyō („Najwyższa Prawda”) był Shōkō Asahara. Jednym z głównych założeń sekty było przeświadczenie o nieuniknionym, rychłym nadejściu końca świata, który przetrwać mieli tylko jej członkowie. Chcąc przyśpieszyć jego nadejście, zaczęto dokonywać w kraju ataków terrorystycznych przy użyciu sarinu, którego produkcją zajmowała się sekta. Pierwszym głośnym atakiem był zamach w dniu 27 czerwca 1994 roku dokonany w mieście Matsumoto, zginęło wtedy 7 osób, a ponad 200 zostało rannych. Kolejnym był atak na tokijskie metro w rządowej dzielnicy Kasumigaseki, tragedii, której poświęcona jest omawiana książka.

Zapoznając się z wypowiedziami członków sekty czytelnik zorientuje się, że to przede wszystkim opowieść o ludziach, którzy nie mieszczą się w systemie, nie potrafią odnaleźć się w społeczeństwie, albo to ono ich wykluczyło. Którzy nieustannie szukają swojego miejsca, ale mają wrażenie, że nigdzie nie pasują. Nie zawsze dlatego, że „nie potrafią dogonić innych,” gdyż w sekcie Ōmu najwyższe stopnie wtajemniczenia osiągali prymusi najlepszych tokijskich uczelni. Chodzi o ludzi, którzy nie potrafili odnaleźć odpowiedzi na dręczące ich pytania natury duchowej. „Społeczeństwo japońskie nigdy nie chce rozmawiać o rzeczach ważnych”, mówi jeden z członków sekty Ōmu, zarzucając, że dla Japończyków najważniejsze są sprawy materialne. Być może właśnie dlatego policja nigdy nie zainteresowała się działalnością sekty, pozwalając jej na wszystko, kierując się ignorancją. Być może właśnie dlatego członkowie sekty, wyzwoleni ze społeczeństwa, którym w pewnym stopniu gardzili (używając określenia nieoświeceni) tak ochoczo przystąpili do realizacji pomysłów Asahary. Członkowie sekty w większości nadal uważają, że miała ona na nich zbawienny wpływ, nie widzą, że tak naprawdę dokonała rozłamu społeczeństwa.

Po lekturze książki nasuwa się mnóstwo pytań; jak daleko można się posunąć, w imię rozwoju duchowego? Czy oddając swoje ja w ręce drugiego człowieka postępujemy właściwie? Czy wolno nam być narzędziem w rękach innych? Czy wizerunek samego siebie, jaki stworzył Shōkō Asahara, był tak doskonały, że nie sposób było mu czegokolwiek odmówić? Zakwestionować jakiejkolwiek decyzji?

„Podziemie” to książka, która mówi o Japończykach więcej niż niejedna pozycja kulturoznawcza. To wnikliwa, dająca do myślenia lektura o tym, jak zgubny w skutkach może okazać się niewłaściwy wybór autorytetu. W dobie internetu i zalewu fałszywymi przywódcami niezwykle aktualna.