Ango Sakaguchi - "W lesie pod wiśniami w pełnym rozkwicie"

Ango Sakaguchi - "W lesie pod wiśniami w pełnym rozkwicie"

Piękne i bestie

 

Tak jak Lafcadio Hearn starał się poprzez swoją twórczość oddać „ducha” Japonii, tak Ango Sakaguchi podwaja wysiłki, by ją odmitologizować, odczarować. Jest w tym nieustępliwy i bezkompromisowy. Stawiany w jednym rzędzie z Osamu Dazaiem, innym znanym przedstawicielem nurtu dekadenckiego, kroczy dumnie własną ścieżką, świadomie rezygnując z podtrzymania obrazu Japonii kreowanego maniakalnymi wysiłkami rządowej propagandy w powojennym kraju.

„W lesie pod wiśniami w pełnym rozkwicie” to zbiór składający się z dwóch opowiadań napisanych w konwencji baśni – kolejna pozycja z serii Tajfuny-mini – które w niezwykle udany sposób odczarowują Japonię z mitu. Autor zestawia piękno wiśni z grozą przemijania, urodę z okrucieństwem, natomiast mężczyzn nieodmiennie opisuje jako głupców, padających ofiarą wyrafinowanych, bezwzględnych kobiet. Dla niego sztuka to narzędzie, dzięki któremu może opowiedzieć o niegodziwości świata. Tylko w ten sposób – jako złożony z przeciwstawień – zdaje się istnieć świat w twórczości autora.

Pierwszy tekst, „W lesie pod wiśniami w pełnym rozkwicie”, to historia pewnego rozbójnika, który zakochuje się w kobiecie o obliczu nieznośnie pięknym, wręcz boskim, a duszy iście demonicznej. Dla niej zabija swoje żony, dla niej też przeprowadza się do miasta i morduje każdego, kogo głowę – jako trofeum – pragnie otrzymać jego wybranka. Przy jej okrucieństwie blednie nawet on, górski bandyta zabijający bez mrugnięcia okiem. Czy kobieta ta to nie przypadkiem demon?

Choć opowiadanie „W lesie pod wiśniami w pełnym rozkwicie” szokuje już od pierwszych zdań, zamieniając zjawisko kwitnienia wiśni w obraz żywcem wyjęty z opowieści grozy, dopiero w drugim tekście autor rozkłada pełny wachlarz swoich możliwości.

 „Wielkouchy i księżniczka Długiej Nocy” to fascynujący tekst, opowiadający historię nie do końca udanego buntu; przy czym w roli głównego bohatera nietrudno wyobrazić sobie samego Ango Sakaguchiego. Bo oto młody, pełen nadziei i wiary rzemieślnik, zwany Wielkouchym, wyrusza – nie do końca z własnej woli – na dwór księżniczki, by wziąć udział w konkursie rzeźbiarskim. Jego zadanie, tak jak i innych, polega na wyrzeźbieniu dla księżniczki ołtarza. Gdy dziewczyna wyśmiewa go i nadaje mu przydomek „Końskie uszy”, drwina ta generuje chaos w wewnętrznym świecie bohatera. Wówczas postanawia, że stworzy posąg Buddy, który będzie tak szkaradny, że obrzydzi księżniczce życie. Przystępuje do szaleńczej pracy, zaś uśmiech arystokratki, który zagnieżdża się w jego myślach, czyni z chłopca jej poddanego. Nie jest w stanie się od niego uwolnić, bo to on stanowi siłę napędową podejmowanych przez niego działań. Podobnego tematu podjęła się Kanoko Okamoto w noweli „Gorączka złotych rybek”, choć tam zakochany bez pamięci w tokijskiej piękności prosty chłopak, natchniony pięknem dziewczyny o imieniu Masako, usiłuje wyhodować najpiękniejszą złotą rybkę, jaką widział świat. U Ango Sakaguchiego Wielkouchy pragnie stworzyć coś całkiem odwrotnego.

Co znamienne, podczas trzyletniej pracy nad pomnikiem, do pracowni Wielkouchego ściągają okoliczne węże. Rzemieślnik zabija je, jednego po drugim, wypija z nich krew, a ciała wiesza pod sufitem. Gdy dopadają go dni, podczas których wątpi w swoje przedsięwzięcie, spogląda na wiszące u powały chaty ciała i to dodaje mu sił, by kontynuować dzieło. Węże personifikują pilotów kamikaze – nie potrafię patrzeć na to inaczej. Stanowią symbol poświęcenia, które okazuje się konieczne, gdy chcemy osiągnąć wielkie rzeczy.

Męscy bohaterowie tych opowiadań, spętani kobiecą mocą, czynią wszystko, czego chcą ONE, jak bezwolne kukły. Wszelkie próby przeciwstawienia się temu, skazane są na porażkę. Kobieta w twórczości Ango Sakaguchiego to wcielenie czystego, demonicznego zła. Jeśli weźmie się pod uwagę, że obydwa utwory skrywają pod baśniową otoczką satyrę napisaną w kontrze do imperialistycznej propagandy, zaś figura kobiety to ucieleśnienie władzy, jasne staje się, że mamy tu do czynienia z krzykiem buntownika, który nie godzi się na rzeczywistość, w której żyje. Bo nie da się ukryć, że nie jest to łatwe miejsce do życia: Kraj Kwitnącej Wiśni po wojnie został zdominowany przez nacjonalistyczną propagandę i świadomość bezsensownej śmierci milionów ludzi. Ango Sakaguchi próbuje odczarować tę Japonię. Paradoksalnie staje się w ten sposób patriotą (choć temu zaprzecza), poświęcającym swą twórczość na „ołtarzu państwa”. Gdy się o tym pamięta, jego dorobek jawi się jako naprawdę niezwykły.

Czy „zakochani” w swoim kraju Japończycy nie przypominają de facto owych książkowych głupców z opowiadań autora? Wszak oczarowani, omamieni ideałami, wydają się iść na zatracenie… A przecież każdy z nich stanowi wartość samą w sobie, bo tak naprawdę liczy się człowiek, każda ludzka jednostka. Można by więc zapytać, co sprawia, że muszą spłonąć na ołtarzu (pozornego) zwycięstwa, bo – we własnym mniemaniu – dopiero wtedy coś znaczą?

Proza Ango Sakaguchiego przyciąga czytelnika charakterystycznym stylem, swą krzykliwością, ale przede wszystkim zmusza do refleksji, bo pod warstwą baśni skrywa się – i to jest w niej najważniejsze – prawdziwa historia prawdziwych ludzi.