Myśląc o robotach jako odtrutce na samotność do głowy przychodzą mi roboty-opiekunowie konstruowane na potrzeby osób starszych, co pokazano w filmie „Robot i Frank”, albo po prostu osób samotnych, jak np. w filmie „Her”. Natomiast Kazuo Ishiguro uznał, że skoro cały świat skupia się dziś na dzieciach i ich potrzebach, również SI muszą się nad nimi pochylić. (A może po prostu dzieci najlepiej nadają się do konfrontacji z Innym, bo nie mają uprzedzeń?). Wymyślił więc SP, Sztucznych Przyjaciół realizujących podstawową potrzebę bliskości. Nie zapomniał również pokazać, jak kiepski jest to pomysł, w świecie, w którym empatia, sentymentalizm i uczuciowość są w całkowitym zaniku.
Egalitaryzm to pieśń przeszłości, do dobrych szkół przyjmowane są głównie te dzieci, których rodzice zdecydowali się na modyfikacje genetyczne. To nie empatia jest jednak cechą pożądaną, o czym świadczą drepczące za dzieciakami SP – Sztuczni Przyjaciele, roboty będące lekiem na samotność wychowywanych w złotych klatkach podopiecznych. Jedną z takich SP jest Klara, nie najnowszy model robota, która, w momencie, gdy ją poznajemy, stoi na wystawie i czeka na swoją szansę. Z czasem SP trafia do domu nastoletniej Josie; dziewczynka i robot szybko się zaprzyjaźniają, jednak cieniem na ich relacji kładzie się choroba dziewczynki, która pozbawia ją sił witalnych…
Klara to wyjątkowa SP, gdyż posiada coś w rodzaju intuicji. Jest trochę jak Andrew z „Człowieka przyszłości", czymś (a może kimś?) więcej, niż się wydaje. „Kocha” słońce, choć trudno w jej przypadku mówić o prawdziwych uczuciach, wszak ona sama nie jest przecież prawdziwa. Jest za to uważna, a uważność ta przywodzi na myśl praktyki buddyjskie. Jest zawsze „tu i teraz”, przez co oddaje się wykonywanej w danym momencie czynności, nawet pozornie błahej, w sposób pełny. To czyni z niej przyjaciółkę idealną. Ta sama uważność sprawia, że Klara zdaje się być bardziej czuła, troskliwa i opiekuńcza, a przez to bardziej ludzka, niż bohaterowie opisani w książce. A na pewno bliższa ideału człowieka niż on sam. Ishiguro prowokuje pytanie: Czy ludzie zasługują na tak wyjątkowe traktowanie? Szczególnie, że dzieci, jak to dzieci, bywają okrutne, co pokazał William Golding we „Władcy much”, a skojarzenie nie jest przypadkowe, bo scena spotkania Josie z kolegami i koleżankami na Otwartej Przestrzeni przywodzi na myśl właśnie tę powieść.
Społeczne wyobcowanie, brak empatii, to nie jedyne problemy, jakie Ishiguro porusza w swojej powieści. W „Klarze i słońcu” pojawia się również problem tożsamości, autor pyta co czyni nas wyjątkowymi, choć odpowiedź na to pytanie udzielił lata temu Philip K. Dick w "Blade Runnerze", wskazując na wspomnienia... Ishiguro porusza także kwestię zastępowalności człowieka, a dokładniej zastąpienia danego człowieka maszyną. Czy można wyuczyć się wszystkich pragnień, nawyków i impulsów i zastąpić kogoś do tego stopnia, by iluzja stała się prawdą? Czy można oprzeć się iluzji doskonałej? „Pragniemy wierzyć, że w każdym z nas jest coś nieuchwytnego. Coś wyjątkowego, co nie podlega transferowi. Dziś wiemy jednak, że nic takiego nie istnieje.” – mówi jeden z bohaterów. Czy ma rację, przekonajcie się sami.
„Klara i słońce” to niezwykła powieść SF, którą można czytać jak powieść obyczajową. Która udowadnia, że SF nie traktuje o tym, co zdarzy się jutro, ale o tym, co dzieje się już dziś. Paradoksalnie coraz częściej okazuje się, że kluczem do zrozumienia teraźniejszości jest właśnie science fiction.